Le Père Noël et la petite fille, incl.Leggenda di Natale; La canzone di Marinella; Bocca di Rosa
Georges BrassensOriginale | Versione polacca cantabile di Szymon Gruda segnalatami da Kaśka ... |
LE PÈRE NOËL ET LA PETITE FILLE, INCL.LEGGENDA DI NATALE; LA CANZONE DI MARINELLA; BOCCA DI ROSA Avec sa hotte sur le dos Avec sa hotte sur le dos Il s'en venait d'Eldorado Il s'en venait d'Eldorado Il avait une barbe blanche Il avait nom "Papa Gâteau" Il a mis du pain sur ta planche Il a mis les mains sur tes hanches Il t'a prom'née dans un landeau Il t'a prom'née dans un landeau En route pour la vie d'château En route pour la vie d'château La belle vie dorée sur tranche Il te l'offrit sur un plateau Il a mis du grain dans ta grange Il a mis les mains sur tes hanches Toi qui n'avais rien sur le dos Toi qui n'avais rien sur le dos Il t'a couverte de manteaux Il t'a couverte de manteaux Il t'a vêtue comme un dimanche Tu n'auras pas froid de sitôt Il a mis l'hermine à ta hanche Il a mis les mains sur tes hanches Tous les camées, tous les émaux Tous les camées, tous les émaux Il les fit pendre à tes rameaux Il les fit pendre à tes rameaux Il fit rouler en avalanches Perles et rubis dans tes sabots Il a mis de l'or à ta branche Il a mis les mains sur tes hanches Tire la bell', tir' le rideau Tire la bell', tir' le rideau Sur tes misères de tantôt Sur tes misères de tantôt Et qu'au-dehors il pleuve, il vente Le mauvais temps n'est plus ton lot Le joli temps des coudées franches On a mis les mains sur tes hanches | RÓŻYCZKA Nazywano ją Różą, bo usta miała czerwone, miała czerwone, ze wszystkich rzeczy tylko miłości była spragniona, była spragniona. Gdy na stacyjce we wsi Sant’Ilario wyszła z pociągu piękna kobieta, wszyscy podróżni zaraz poznali, że nie przyjechał ksiądz katecheta. Jedne to robią, by zabić nudę, inne, bo bieda je przymusiła, nasza Różyczka ni z tych, ni z owych, ona robiła to – bo lubiła. Nie da rozmienić się namiętności ani na drobne, ani na raty, więc nie zwracała nawet uwagi, czy to kawaler, czy też – żonaty. Więc dzień po dzionku i noc po nocce wnet doigrała się z namiętności, że gniew wzbudziła malutkich suczek, co to pilnują dzielnie swych kości. Wiejskie żoneczki, nie wiem, czy wiecie, nie są pokorne, ani poczciwe, więc nie wahały się ani chwili, zaraz przejęły inicjatywę. Wiecie też może, że stare kobiety lubią wygłaszać mądre porady, głosić kazania jak Jezus, a zwłaszcza, gdy dać nie mogą złego przykładu. I właśnie taka jedna starucha, co ani kocha ani się... kocha, dała im radę, pomyślcie tylko, jaka to była dla niej radocha! „Tę ladacznicę, co całe noce na nielegalnych spędza koicjach niech w majestacie prawa wyrzuci ze wsi na zbitą gębę policja.” Zaraz pobiegły na komisariat i jedna z drugą jęły się swarzyć: ,,Ta cała Róża ma więcej klientów, niźli spółdzielnia przetwórstwa jarzyn!” I przyleciało czterech żandarmów z piórkiem na czapce, z piórkiem na czapce, i przyleciało czterech żandarmów z piórkiem na czapce i bronią w łapce. Być może wiecie, że policjanci nie słyną raczej z serca czułości, ale tym razem, mogę zapewnić, zrobili swoje bez gorliwości. Wszyscy wieśniacy przyszli na peron, od komisarza do zakrystiana, wszyscy przybyli, by ją pożegnać, ich rozpacz była nieukrywana. Przyszli pożegnać w niedługich słowach, bo to nie miejsce na skargi ni wnioski, tę która chociaż na czas niedługi prawdziwą miłość wniosła do wioski. I nawet któryś przyniósł tablicę, na której stało czernią grobową na żółtym tle ,,Różyczko, żegnaj, wiosna odchodzi stąd razem z tobą!” Taka nowina, jak łatwo zgadnąć, gazet i druku nie wymagała, sama pędziła we wszystkie strony jak wystrzelona przed siebie strzała. W sąsiedniej wiosce już powitalny komitet czekał na nią przed rynkiem, jeden niósł kwiaty, drugi słał buzi, trzeci zamawiał sobie godzinkę. Nawet ksiądz proboszcz, chociaż zajęty, widząc procesję taką, ażeby jej towarzyszyć rzucił robotę, wszystkie te śluby, chrzty i pogrzeby. Z Najświętszą Panną i z panną Różą poszli w procesji możni i prości, przez całą wioskę, by cześć należną oddać i świętej, i grzesznej miłości. |