| Versione polacca di Agnieszka Osiecka
|
KONIE NAROWISTE | KONIE |
| |
Wzdłuż urwiska, po krawędzi, wąskim traktem nad otchłanią | Czarne konie, czarne wichry dwa, unoszą mnie, unoszą, |
Konie swe nahajką smagam, i popędzam, i poganiam - | nie chcą wody pić, o jadło mnie nie proszą. |
Duszno mi, powietrza mało, chciwie chwytam wiatr ustami, | Czy powietrza tak mi mało, czy mnie piekło zawołało, |
Przepaść wciąga nieuchronnie w umieranie, w umieranie... | że pomykam jak na skrzydłach, wilki płosząc? |
| |
Trochę wolniej, konie, wolniej, śpieszyć się nie trzeba, | Dajcie pożyć konie, dajcie, dajcie dożyć konie, |
Nie zwracajcie uwagi na bat - | na cóż bracia nam ten wieczny lot? |
Ani pożyć nie zdążyłem, ani się wyśpiewać... | Cóż mi za konie los nadarzył, jakby w nich palił ktoś, |
Nie unoście mnie w śmierć, dajcie choć parę lat! | a ja żyłam nie dość i śpiewałam nie dość. |
| |
Jeszcze krew w żyłach wre, Jeszcze tyle się chce, | Koniom wody by dać, śpiew dośpiewać i trwać, |
Jeszcze przecież nie czas - Jeszcze nie, jeszcze nie! | jeszcze dzień, jeszcze noc na wichurze by stać. |
| |
Zginę, jak drobinkę pyłu zdmuchnie, zmiecie mnie huragan, | Będzie tak, że gdzieś w pół drogi byle wiatr mnie w końcu zmiecie |
W sanie zgarną mnie o świcie i powloką w dal galopem, | i zataszczą mnie na saniach, i dopalą mnie jak świecę. |
Nie tak prędko, moje konie, odpocznijcie sobie, błagam, | Ech, ty psie o diablej twarzy, nie poganiaj moich koni, |
Dajcie mi choć chwilę czasu, dajcie pożyć jeszcze trochę! | daj mi chwilę, by pomarzyć, dorzuć drugą, żeby zmądrzeć. |
| |
Trochę wolniej, moje konie, śpieszyć się nie trzeba, | Dajcie pożyć konie, dajcie, dajcie dożyć konie, |
Niech władzą nie będzie wam bat, | na cóż bracia nam ten wieczny lot? |
Ani pożyć nie zdążyłem, ani się wyśpiewać... | Cóż mi za konie los nadarzył, oba jak czarty złe, |
Nie unoście mnie w śmierć, dajcie choć parę lat! | a tu dożyć się chce i dośpiewać się chce. |
| |
Jeszcze krew w żyłach wre, Jeszcze tyle się chce, | Koniom wody by dać, śpiew dośpiewać i trwać, |
Jeszcze przecież nie czas - Jeszcze nie, jeszcze nie! | jeszcze dzień, jeszcze noc na wichurze by stać. |
| |
Dojeżdżamy: nie ma spóźnień na spotkanie z Panem Bogiem, | Jestem w porę, chwała Bogu, kto by śmiał się spóźniać w raju? |
Tylko czemu aniołowie mają głosy takie groźne? | Czy to anioły słychać już, jak bezradośnie mi śpiewają? |
Może to dzwoneczki w saniach rozdzwoniły się na trwogę? | Czy to może dzwonek dzwoni, pół się śmieje i pół szlocha? |
Może ja na konie krzyczę, żeby niosły mnie ostrożniej? | Czy to ja się drę i klnę, ten zaprzęg mój, te bestie dwie. |
| |
Trochę wolniej, konie, wolniej, śpieszyć się nie trzeba, | Dajcie pożyć konie, dajcie, dajcie dożyć konie, |
Nie zważajcie, kochane, na bat - | na cóż bracia nam ten wieczny lot? |
Ani pożyć nie zdążyłem, ani się wyśpiewać, | Cóż mi za konie los nadarzył, jakby w nich palił ktoś. |
Nie unoście mnie w śmierć, dajcie choć parę lat! | A ja żyłam nie dość i śpiewałam nie dość. |
| |
Jeszcze krew w żyłach wre, Jeszcze tyle się chce, | Koniom wody by dać, śpiew dośpiewać i trwać, |
Jeszcze przecież nie czas - Jeszcze nie, jeszcze nie! | jeszcze dzień, jeszcze noc na wichurze by stać. |