Lingua   

Via della Croce

Fabrizio De André
Pagina della canzone con tutte le versioni


Traduzione / Translation / Traduction / Übersetzung: Michi &...
DROGA KRZYŻA

„Ćwiartować cię żywcem i rozwlec twe szczątki,
pozwolić psom bezpańskim, by wygryzły ci oczy,
za to, że na krzyżu zawiśniesz rozpięty
Piłatowi winien jesteś dzięki”.
Po stokroć dziś gorszy, niż śmierć co cię czeka,
jad słów wykrzyczanych, tych ojców przekleństwa,
co dzieci stracili pod królem Herodem:
„To ty byłeś tej rzezi powodem!”.
I w szaty cię stroją, w szyderczą purpurę,
wciskają do rąk trzcinę, wydłużają torturę,
chcą usłyszeć po latach, napawając się zemstą,
jak fałszywy król rzęzi przed śmiercią.

Na czele procesji idą wdowy strapione,
ich skarga lamentem wzbija się nad pochodem,
choć welon zakrywa im oczy i serca,
to boleść spod czerni prześwieca.
Posłuszne wierze ojców, surowej jak kamień,
los znoszące niewolnic już przed Abrahamem,
wiedzione wdzięcznością opłakują cierpienie
tego, który wybaczył Magdalenie,
męża co wbrew prawom starego porządku
ukazał, czym braterstwa jest gest Bogu Ojcu
i patrzą, jak dręczony rozstaje się z życiem,
jak odchodzi grzechów Odkupiciel.

W tłumie ukryci, sylwetki skulone,
drżą pełni obawy, że spojrzysz w ich stronę
i wolą dziś myśleć: „Po to, by świat zbawić,
twa krew powinna przecież wystarczyć”.
Rozgłoszą po świecie kiedyś dobrą nowinę,
w miastach, puszczach, na morzu rozsławią twe imię,
lecz zaczną od jutra, pewniejsi swej wiary,
dziś wieczór strach im gardła dławi.
Pożegnać cię głośno nie daje im trwoga,
ktoś mógłby rozpoznać, że „krewnymi” są Boga,
zamilkli uczniowie, lęk w oczach się czai,
o, bracie, który pod krzyżem krwawisz.

Gotowe wybaczyć, pogodne są twarze,
ujrzeli, żeś spłyną krwi ludzkiej szkarłatem,
obdarty z odzienia, bez sił, opuszczony,
jako człowiek nie jesteś już groźny.
W pobłażliwym uśmiechu wyginają się usta,
mają więc problem z głowy, to tak jakbyś już umarł,
ludzie władzy chcą wszakże znać biedoty nastroje,
wiedzieć, w którą zwróci się stronę.
Lecz nędzarze z daleka opłakują twe rany,
choć gorycz ich przepełnia i wzbiera w nich łzami,
bo drogą krzyżową nie idzie z gawiedzią,
kto kocha cię jak siebie samego.

Bezkrwiste oblicza i ciała wychudłe,
spojrzenia, choć dzikie, zasnute są smutkiem,
gdy patrzą, jak padasz, jak ciało kaleczysz,
tak bliscy a jednak odlegli.
I nie ma w tym wzroku odblasku współczucia,
nie dziwią twe barki, twe ręce bez czucia,
twe plecy co z trudem belki ciężar dźwigają,
oni jednak cię nie opuszczają.
Wybaczyć im musisz, że nie skonasz samotnie,
że ducha oddać na krzyżu potrafią równie dobrze,
jęk matek jedynie wśród wzburzonych głosów,
w gruncie rzeczy to tylko dwóch łotrów.

KREUZWEG

Dich mit Zähnen und Händen zerreissen zu können
Deine Augen von Hunden gefressen zu wissen
Dass du am Kreuz sterben darfst, verdankst du
Einem guten Mann namens Pilatus.

Viel mehr als der Tod, der dich heute will
Bringt dich das Gift dieser Worte um
Die Stimmen der Väter der Neugeborenen
Deinetwegen von Herodes niedergemetzelt.

Im unheilvollen Schutz der neuen Kleider
Messen sie in Tropfen den Schmerz, den du empfindest
Dreissig Jahre, mit der Leber in der Hand, haben sie gewartet
Auf das Ende eines Scharlatans.

Ganz vorne bewegen sich gebeugt die Witwen
Für sie ist es kein festlicher Nachmittag
Sie verschliessen ihre Umhänge über den Augen und das Herz
Doch durch die Schleier dringt der Schmerz.

Getreue, gedemütigt von einem unmenschlichen Glauben
Der sie schon vor Abraham zu Sklavinnen machte
Mit Dankbarkeit teilen sie die Qual
Dessen, der Magdalena vergab.

Dessen, der mit einer brüderlichen Geste
Dem Herrgott eine neue Gnade lehrte
Und sie schauen nach oben, geblendet von der Sonne
Die Leiden eines Erretters.

Sie folgen dir stumm, versteckt in der Menge
Bestürzt beim Gedanken, du würdest sie grüssen
Es tröstet sie der Gedanke: Um die Welt zu retten
Wird dein Blut sicher ausreichen.

Sie werden verbreiten zu Wasser und zu Lande
Zwischen Wäldern und Städten, deine frohe Botschaft
Dies aber morgen, bei festerem Glauben,
Heute Abend ist der Schrecken stärker.

Niemand von denen ruft dir ein Lebewohl zu
Um sich als „Vetter Gottes“ entlarven zu lassen
Die Aposteln haben die Stimme verschluckt,
Bruder, der du am Kreuz ausblutest.

Ihre Gesichter sind entspannt, bereits zum Vergeben geneigt
Jetzt, da sie dein menschliches Blut gesehen haben
Wie es deine Glieder mit lila Rinnsalen ziert
Unfähig weiter zu schaden.

Die Macht, gekleidet in menschliche Gestalt
Hält dich nunmehr für ausreichend tot
Um die Absichten auszuloten wendet sie den Blick
Auf die Demütigen, auf die Elenden.

Aber die Augen der Armen weinen woanders,
Sie sind nicht gekommen um ihren Schmerz zu zeigen
Dem, der den Zutritt zum Kreuzweg verbat
Denen, die er liebte wie sich selbst.

Bleich im Gesicht, der Brustkorb eingefallen,
Sie sehen nicht aus als würden sie Gefallen finden
An den Gesten, zu denen dich der Schmerz zwingt
Und dennoch, sie haben einen Ehrenplatz.

In den Augen kein Funke von Mitleid,
Sie sind nicht verwundert deinen Rücken zu sehen
Gebeugt durch das Holz, das du mühevoll schleppst
Und dennoch sind sie dir nahe.

Vergib ihnen, dass sie dich nicht alleine lassen,
Dass sie wissen, dass auch sie am Kreuz sterben,
Hier unten weinen um sie nur ihre Mütter
Im Grunde sind es nur zwei Diebe.


Pagina della canzone con tutte le versioni

Pagina principale CCG


hosted by inventati.org