Masters Of War
Bob DylanPOLACCO / POLISH [4] - Krzysiek Wrona | |
Mistrz wojennych gier | Spece od wojny |
Mistrzu wojennych gier, ty, co budujesz broń co budujesz myśliwce, co budujesz stos bomb co za biurkiem się kryjesz, co za murem masz dom wiedz, na wskroś cię przejrzałem, na nic maska i schron | Hej spece od wojny, Specjaliści od bomb, Podżegacze i dranie Planujący nasz zgon, W labiryntach biurowców, Za szkłem najwyższych wież, Wasze twarze kryjecie Sprzedając nam śmierć. |
Ty, co tworzysz, by niszczyć, taka jest twoja gra w twoich dłoniach zabawka, a dla nas to świat ty mi dajesz karabin i przepadasz jak dym by się schować przed salwą i przed wzrokiem mym | Ja przejrzałem was dawno I wasz zniszczenia plan, Budujecie jedynie, By wnet zetrzeć na proch, Świat niszczycie jak dziecko Niszczy zabawkę swą, W moich rękach karabin Dla was bezpieczny dom. |
Oszukujesz i zdradzasz jak Judasz sprzed lat wielką wojnę wygramy – co dzień wmawiasz to nam lecz poznałem twą myśl i poznałem twój plan bo tak samo zawartość mych ścieków już znam | Judasze przeklęci, Co szczujecie, by knuć, Chcecie, abym uwierzył W waszej wojenki triumf, Że w światowym konflikcie Zginie każdy nasz wróg, Myśli wasze są mętne, Wasze słowa – stek bzdur. |
Żeby inni naciskali, mocujesz im spust ofiar liczebność rośnie wolno zbyt na twój gust chowasz się w posiadłości, a gdzieś śmierć i strach toczą młodą krew, żeby wsiąkała w obcy piach | Zastraszacie nas wciąż, Chcecie zabrać mi sen, Chcecie zabić nadzieję, Że ojcem stanę się. Ja nie będę miał dzieci, Moja krew jest bez szans, Choć nie jest tego godzien, To ród rządzi wasz. |
Wywołałeś najgorszy lęk od wielu lat lęk przed tym, by dzieci przychodziły na świat dzieciom wciąż nie poczętym ty grozisz już dziś wiedz, że nie jesteś wart w tobie płynącej krwi | Przemysłowcy, handlarze, Razem z generałami Liczyć zaś będą skrzętnie Rozjechanych czołgami, Wielkie słowa znów padną: Wiara, Ojczyzna, Cnota, Wesprą ich kapłani, Zmówią pacierz na grobach. |
Nie słuchasz mych słów, bo nie pasują ci mówisz, że nie dorosłem, mówisz, że nie wiem nic lecz chociaż mną gardzisz, ja wiem jedną rzecz że sam Jezus by czyn twój za śmiertelny uznał grzech | Bo co ja tam wiem, To w co wierzę to kit, Po co odzywam się? O życiu nie wiem nic, Lecz jest dla mnie jasne, Choć głupim i szczaw, Zaniemówiłby Jezus, Widząc ten burdel wasz. |
Ale pozwól, zapytam – czy ten majątek twój darowanie win wszystkich wykupić by mógł? Kiedy zastuka śmierć, nawet fortuna twa nie odkupi twej duszy aż do sądnego dnia | Pozwólcie, że spytam: Czy wystarczy wam złota? Czy to wasze bogactwo Ktoś wybaczyć wam zdoła? Ja tam jestem spokojny I mnie wcale nie wzruszy, Że za wszystkie te pieniądze Nie zbawicie swej duszy. |
Mam nadzieję, że umrzesz rychło, w bólu i łzach będę szedł za twą trumną, choćby miał padać grad będę patrzył, jak w mroczną czeluść spuszczają cię i zatańczę na grobie, by mieć pewność, żeś zdechł | W dniu waszego pogrzebu Słońca pewnie zabraknie, Będę czekał cierpliwie, Aż przysypią was piachem, Życzę wam bowiem śmierci, Rychłej śmierci w zgryzocie, Byście martwi wciąż byli Czuwać będę na grobie. |